Oczywiście, że warto! Jest tylko jeden warunek- to nie może być nauka tylko zabawa!
Moje dzieci pierwszy raz zobaczyły mapę kiedy córka miała ok 2,5 lat a syn 1,5 roku. Była to mapa papierowa, zadrukowana mnóstwem informacji i w żaden sposób nie była dostosowana do wieku dzieci. Zaczęłam więc szperać w internecie i zobaczyłam mapy szyte własnoręcznie przez mamy. Jak się okazało były to mapy inspirowane pomocami wykorzystywanymi w pracy z dziećmi metodą Montessori. Zafascynowały mnie do tego stopnia, że czym prędzej postanowiłam też taką uszyć dla moich maluchów. Kupiłam niebieski, polarowy kocyk, kilka arkuszy kolorowego filcu i zabrałam się do szycia. Nie wyszła idealna, ale byłam zadowolona z efektu. Więcej o powstaniu naszej mapy pisałam TU .
Dzieci oczywiście były zachwycone. Ich uwagę przyciągały kolory, kształty i faktura mapy. Lubiły się na niej kłaść i rozkładały na niej różne zabawki. Traktowały ją jak nowy kocyk.
Mi jednak chodziło o coś więcej. Chciałam aby zabawy z mapą miały choć odrobinę waloru edukacyjnego.
Wykorzystałam więc do tego celu figurki zwierząt. Nasze pierwsze figurki były mało realistyczne, bardziej przypominały postaci z bajek niż prawdziwe zwierzęta. Z czasem jednak zaczęliśmy kupować figurki bardziej realne. W tej chwili nasza kolekcja liczy ok 100 figurek zwierząt, więc jest czym się bawić:)
Zwierzęta ustawialiśmy na mapie i powolutku wprowadzałam dzieciom nazwy kontynentów. Wydrukowałam je, zalaminowałam i dopasowywaliśmy je do odpowiednich miejsc na mapie. Po poznaniu wszystkich 7 nazw, zaczęliśmy dzielić również zwierzęta zgodnie z ich miejscem zamieszkania. Wcześniej czytaliśmy i oglądaliśmy różne książeczki o zwierzętach aby je bliżej poznać a tym samym dowiedzieć się gdzie mieszkają. Wyzwania były dla dzieci coraz trudniejsze ale i zabawa była coraz lepsza.
Kolejny element jaki wprowadziłam do zabawy, to figurki- drewniaczki przedstawiające rożnych ludzi zamieszkujących kontynenty. Zabawa figurkami i ludzikami pojawiała się niemal codziennie a nazwy kontynentów dzieci przyswajały mimochodem. Utrwalały też nazwy zwierząt, nazwy rdzennych mieszkańców kontynentów, bez problemu dzieliły zwierzęta i ludzi pod względem zamieszkania. Zabawa równa była nauce, choć dzieci wcale nie czuły, że się uczą.
Choć minęły 3 lata od kiedy mamy filcową mapę, zainteresowanie nią wcale nie spada i możne nie codziennie, ale często jej używamy. Bawimy się nią i utrwalamy wiedzę. Kolekcja figurek ciągnie się powiększa a kolejny zakup jaki planuję, to figurki przedstawiające najważniejsze zabytki świata. Będzie coś nowego, więc będzie nowa motywacja do powtarzania materiału.
Tymczasem mój mały pasjonat kolei tworzy kolejowe trasy międzykontynentalne, ustawia zwierzęta, tworzy niesamowite sytuacje np. zaśnieżenie wszystkich kontynentów:) Znowu zabawa przeplata się z nauką a wiedza sama wchodzi do głowy.
Nawet kot się doucza:)
Jeśli więc znajdziecie odpowiedni sposób na prezentację mapy, to nigdy nie jest za wcześnie na zdobywanie nowych informacji. A przy okazji i my dorośli możemy sobie nieco przypomnieć:)
Więcej pomysłów na zabawy z mapą i zwierzętami znajdziecie TU
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietn pomysł.
OdpowiedzUsuń