wtorek, 3 marca 2015

Poznań

Planowany wyjazd tylko we dwoje, nieplanowanie zamienił się w wyjazd we czworo. I takim oto sposobem pierwszy raz wspólnie odwiedziliśmy Poznań. Czau na zwiedzanie mieliśmy niewiele, ale dzieci złapały bakcyla i bardzo chcą tam wrócić. A do zaoferowania Poznań ma na prawdę dużo:)



Pierwszą ogromną atrakcją dla dzieci był oczywiście sam hotel, w którym nocowaliśmy. Zawsze to coś innego i mimo tego, że w kilku hotelach już były, to i tak zawsze po wejściu słyszymy:"łał, ale pięknie":) Długie korytarze, winda, sprzątająca Pani z wielkim wózkiem- hotel sam w sobie zapewnia dzieciom niezliczona ilość doznań:)Po zakończonej wzdłuż i wszerz eksploracji hotelowej wyruszyliśmy w miasto.
Dziarskim krokiem pokonując trasę z hotelu do samego serca Poznania, byliśmy pełni nadziei, że zdążymy na godz 12, aby Cynamonki mogły zobaczyć słynne trykające się koziołki. Niestety będąc już tuż tuż, dzwony wybiły 12 raz i koziołki schowały się w ratuszowej wieży. Trochę zawiedzeni natknęliśmy się całkiem przypadkiem na mniej żwawe koziołki ze stali.
Rzeźba przedstawiająca dwa bodące się koziołki, wykonana przez Robert Sobocinskiego w 2002roku, również jest dużą atrakcją miasta. Na koziołkach można usiąść i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.


Kiedy dotarliśmy wreszcie na Stary Rynek spotkaliśmy Pana, który wspólnie z dziećmi robił duże banki mydlane. Mimo chłodu dzieci z wielką ochotą uczestniczyły w zabawie i trudno było je odciągnąć od takiej atrakcji. Wiejący wiatr sporo pomagał, więc bańki wychodziły przepiękne.




Obejście rynku zajęło nam sporo czasu. Między zachwytem nad rzeźbami, fontannami i kamienicami było również bieganie, wirowanie, gonienie gołębi i przeglądanie asortymentu nielicznych kramarzy.








Odwiedziliśmy również jedno muzeum a mianowicie Muzeum Instrumentów Muzycznych znajdujące się na Starówce. To jedyne tego typu muzeum w Polce i jedno z nielicznych w Europie.
Zbiory muzeum są imponujące a ilość zebranych instrumentów przewyższyła moje najśmielsze oczekiwania. W zbiorach muzeum znajduje się 2,5 tysiąca zabytków z rożnych epok i rożnych stron świata.Ta imponująca kolekcja umieszczona jest na trzech poziomach budynku i aby je wszystkie dokładnie obejrzeć potrzeba sporo czasu. z dziećmi oczywiście ten czas trochę się skraca, ale Cynamonki bardzo lubią oglądać stare eksponaty, więc była to dla nich przyjemność i z wielkim zainteresowaniem dopytywali o nazwy i pochodzenie instrumentów. Niestety większość instrumentów jest za szybami ( są eksponaty liczące ponad 400lat) a te, które są nieosłonięte kuszą dotknięciem klawiszy, które oczywiście jest zabronione. Są jednak trzy gongi, na których można zagrać i to wynagradza trud powstrzymania się przed grą na innych instrumentach:)
w muzeum znajduje się również jedyna w kraju Pracownia konserwacji Instrumentów Muzycznych, która nie jest udostępniona dla zwiedzających.
Muzeum oczywiście godne zobaczenia a z informacji praktycznych mogę dodać, że jest w nim cieplutko, są toalety, bilety dla dzieci bezpłatne (chyba do 7 roku życia), dla dorosłych po 7 zł. W muzeum można robić zdjęcia, ale bez lampy.










Na zakończenie naszej krótkiej poznańskiej przygody zjedliśmy smaczną włoską pizzę w niezbyt włoskim lokalu, w którym przydarzył nam się wypadek z sokiem. Czym prędzej musieliśmy uciekać do hotelu przed deszczem z już i tak mokrym dzieckiem.
Dzieci Poznaniem zachwycone a niedosyt pozostał w nas wszystkich, więc na pewno jeszcze tam wrócimy. I to nie tylko do Ikei:)


2 komentarze:

  1. Świetna wycieczka :) My z Jankiem też mile wspominamy pobyt w Poznaniu (pamiętasz nasz przewodnik?)
    Zdjęcie z koziołkami mamy :)
    Do muzeum będziemy jednak musieli jeszcze kiedyś wrócić, bo J. znudził koncert muzyki dawnej, na który wówczas trafiliśmy i wyszliśmy zdecydowanie za szybko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Siostra mieszka pod Poznaniem i co roku w okresie letnim jeździmy do Niej na jakiś dłuższy weekend. Za każdym razem obowiązkowo musimy zahaczyć o rynek by zrobić zdjęcie na koziołkach :-)

    OdpowiedzUsuń