Zabawę w tyle samo rozpoczęliśmy od książeczki "Uczę się liczyć"(kupiona dawno temu za przysłowiowe grosze). Proste zadania Cynamonka wykonała w mig. Wydawało mi się, że to trochę za mało jak na doskonalenie liczenia a tym samym chciałam zaproponować również coś synkowi. W ruch poszły więc nasze "pomoce matematyczne" i chrupki kukurydziane:)
Dzieci dostały kartoniki z paluszkami i patyczkami. Liczyły ile poszczególnych jest na danym kartoniku i tyle samo chrupek nabijały na patyczek od szaszłyków. Liczenie w zakresie 1-10 poszło im znakomicie. Cały czas jednak powtarzałam im aby nabiły tyle samo chrupek co patyczków czy paluszków. Chciałam aby skupiły się nie na liczeniu, ale właśnie na tytułowym haśle.
Wykorzystaliśmy również nasze lody z zabawy w Logopedyczną lodziarnię. Jedno z dzieci było sprzedawcą, drugie kupującym. Zamiast prosić o konkretną liczbę gałek lodowych, powtarzaliśmy "poproszę tyle samo gałek, ile mam kulek na patyku".
Dzieci podczas obu zabaw były bardzo zaangażowane i bez problemu ćwiczyły liczenie. Szło im znakomicie i nawet Cynamonek popełniał sporadycznie błędy. Polecenie "tyle samo" mamy opanowane więc do perfekcji:)
Po raz kolejny okazało się również, że nauka przez zabawę jest dużo fajniejsza:)
nauka przez zabawę, to jest to, co zawsze polecam :)
OdpowiedzUsuńJa polecam i stosuję w praktyce:)
UsuńMatma od najmłodszych lat to świetny pomysł, bo gdzieś słyszałam, że to nauka a nie predyspozycje pomagają nam osiągnąć sukces w danej dziedzinie :)
OdpowiedzUsuńna szczęście póki co moje dzieci lubią matmę, zobaczymy jak będzie dalej:)
Usuń